Rekrutacja.p.lodz.pl
Wikamp


Fb

Pozanaukowe pasje naukowców PŁ: prof. Tomasz Czyszanowski



Prof. Tomasz Czyszanowski jest absolwentem fizyki na Wydziale Fizyki Technicznej, Informatyki i Matematyki Stosowanej PŁ. Specjalizuje się w projektowaniu laserów półprzewodnikowych i struktur fotonicznych. Kieruje Zespołem Fotoniki w Instytucie Fizyki PŁ.

 

prof. Tomasz Czyszanowski podczas gry w squasha, fot. Adam  ZagajewskiPo studiach pracował w CFD Research Corporation w Huntsville (USA), gdzie zajmował się tworzeniem oprogramowania do symulacji laserów półprzewodnikowych. Tytuł doktora fizyki uzyskał na Politechnice Łódzkiej w 2004 r. W latach 2006-2008 odbywał staże podoktorskie w Vrije Universiteit Brussels. W 2012 r. uzyskał tytuł doktora habilitowanego na Politechnice Wrocławskiej, a w 2019 r. tytuł profesora.

 

Obecnie kieruje międzynarodowym projektem TRAVEL w konkursie M-ERA.NET, w którym biorą udział naukowcy z LAAS-CNRS Toulouse, Politechniki Warszawskiej oraz firmy Vigo Systems. Zadaniem konsorcjum jest wytworzenie nowatorskich konstrukcji półprzewodnikowych laserów z pionową wnęką rezonansową (VCSEL), które są najmniejszymi źródłami światła laserowego. Pozanaukową pasją prof. Tomasza Czyszanowskiego jest sport, a szczególnie squash.

 

Squash to obecnie bardzo modny sport. W Polsce ma jednak dosyć krótką historię. Kiedy zainteresował się Pan tą dyscypliną sportu?

 

O squashu słyszałem dużo wcześniej, zanim pojawiły się w Łodzi pierwsze korty squashowe. W latach 90. grałem w tenisa i na squasha spoglądałem ze zdziwieniem. Myślałem, po co ściskać się w zamkniętej klatce z drugim graczem, skoro można grać na świeżym powietrzu, w cieple i słońcu..., niestety tylko przez trzy miesiące w roku. W naszym kraju, tenis to gra wymagająca wielkiego hartu ducha, ponieważ przez większość roku trzeba grać na wilgotnych i zimnych kortach krytych balonami.

 

Na squasha namówiła mnie żona, po powrocie z doktoratu w USA, gdzie wieczorami ćwiczyła z profesjonalnymi trenerami. To był 2001 r. Na granicy Zgierza i Łodzi otworzył się pierwszy klub z kortami do squasha. Miałem już wtedy bardziej pozytywne zdanie o tej grze, niż 10 lat wcześniej. Wyobrażałem sobie, że skoro gram w tenisa, to dość bezboleśnie opanuję squasha. Pierwsze mecze wybiły mi z głowy optymizm.

 

Squash okazał się nieporównywalnie bardziej intensywnym sportem niż tenis. Po każdym meczu marzyłem, aby przez godzinę leżeć bez ruchu. Nawet początkujący gracz może się mocno zmęczyć, a zawodnicy grający nieco lepiej, potrafią prowadzić wymiany trwające minutę lub dwie! Godzina takiej intensywnej gry pozwala na totalne zmęczenie.

 

Jakie dyscypliny sportu uprawiał Pan wcześniej, kiedy nie grał Pan w squasha? prof. Tomasz Czyszanowski, fot. arch. prywatne

 

Moi rodzice byli zawodowo związani ze sportem. Mama uprawiała biegi sprinterskie, a tata był koszykarzem w zespole Zastal Zielona Góra. Następnie, przez resztę życia, był trenerem klubów koszykarskich. W Łodzi, w latach 60. i 70. trenował zawodników w klubie Społem. A przez chwilę nawet kadrę Polski, dlatego kontakt ze sportem miałem od zawsze.

 

Nie pamiętam, kiedy zacząłem grać w tenisa, czy jeździć na nartach. Rodzice nigdy nie narzucali mi jednej, konkretnej dyscypliny, ale bardzo kibicowali, żebym spróbował ich jak najwięcej. Tata nigdy nie zabierał mnie na boisko do koszykówki, aby mnie uczyć. Jedyny kontakt z koszykówką miałem, kiedy z tatą wyjeżdżałem na zgrupowania klubów, które trenował. Z uśmiechem patrzył jak próbowałem grać z jego dwumetrowymi zawodnikami.

 

Tak jak moi koledzy, grałem wówczas w piłkę na podwórku. Ambicją prawie każdego z nas była gra w klubie. Po paru latach trenowania w Starcie Łódź okazało się, że piłka nożna jest dla mnie zbyt brutalna. Zaczęły się ciągłe kontuzje, a po meczu, w którym kolega z mojej drużyny wbił swój przedni ząb w czoło obrońcy drużyny przeciwnej, poddałem się. Zacząłem trenować tenis w klubie Łodzianka, ale po paru latach, będąc w liceum musiałem podjąć decyzję: sport czy szkoła? Obecnie całkowicie porzuciłem tenis dla squasha.

 

Uwielbiam też parę innych dyscyplin sportu. Marzę, aby regularnie uprawiać narciarstwo lub windsurfing. Niestety, obie dyscypliny są niezwykle zależne od pogody. Nie można ich wpisać w tygodniowy plan zajęć mieszkając z dala od gór czy morza.

 

Podobnie okazjonalnie, przez dwa tygodnie w roku, jeżdżę na kolarce. Kiedy ja angażowałem się w squasha, moja żona porzuciła go dla kolarstwa szosowego. Niby w tych górach jeździmy razem, ale tak naprawdę, to razem jedziemy do pierwszego podjazdu. Nawet lokalni "ciclisti" nie mogą utrzymać jej tempa.

 

Sekcja squasha w PŁ w rok. akad. 2015-2016, fot. arch. prywatneMa Pan uprawnienia trenera? Gdzie można Pana spotkać w roli szkoleniowca, może w Zatoce Sportu PŁ, gdzie od niedawna działają korty do squasha?

 

Tak, posiadam uprawnienia trenerskie - World Squash Federation, które zdobyłem aby prowadzić sekcję squasha na naszej uczelni. Sekcja działa od 2014 roku. Początkowo przez dwa lata działała w ramach Centrum Sportu, później stała się sekcją AZS.

 

W pierwszych latach działalności sekcji, udało mi się przekonać ówczesnego rektora do częściowego wliczenia godzin trenerskich, do mojego pensum dydaktycznego. Później miałem już mniej szczęścia. Od pół roku z powodu pandemii treningi są zawieszone.

 

Na wykładach sukcesem dla mnie jest, gdy nikt nie zaśnie. Na sekcji, ci pasjonaci sami proszą o ćwiczenia, które mogą robić między naszymi treningami! Sekcja squasha na PŁ działa dzięki pasji studentów. Zanim powstała Zatoka Sportu treningi odbywały się w innych klubach na terenie Łodzi. Przeprowadzka do Zatoki Sprotu niestety nie zmieniła naszej sytuacji finansowej. Członkowie sekcji nadal muszą pokrywać z własnych pieniędzy wynajmowanie kortów, co jest sporym wydatkiem przy dwóch, półtora godzinnych treningach tygodniowo.

 

Skoro na PŁ działała sekcja squasha, czy nadal studenci PŁ mogą zapisywać się na zajęcie organizowane przez PŁ, w ramach zaliczenia obowiązkowych zajęć z wychowania fizycznego?

 

Od paru lat sekcja squasha w ramach AZS nie zaliczała zajęć wychowania fizycznego. Wszyscy, którzy grali, robili to wyłącznie z czystej sympatii do tej dyscypliny sportu. Obecnie, z powodu pandemii zawiesiłem działalność sekcji. Czekamy aż wszystko wróci do normy.

 

Jest Pan członkiem Stowarzyszenia Polskiego Związku Squasha? W jakich zawodach bierze Pan udział? Reprezentuje Pan jakiś klub? Prof. Tomasz Czyszanowski z partnerem podczas gry w squasha, fot. arch. prywatne

 

Squash w Polsce ma bardzo krótką historię. Nie ma profesjonalnych klubów. Polscy trenerzy jeszcze niedawno sami uczyli się grać. Nie ma u nas tradycji, jak w krajach anglosaskich, czy byłych koloniach brytyjskich, np. w Egipcie lub Pakistanie. Tam squash jest dyscypliną narodową. Nawet w Czechach czy Niemczech, squash pojawił się dużo wcześniej niż w Polsce.

 

Polskie zespoły squasha, nie mają jeszcze stabilizacji i powstają na potrzeby startu w drużynowych mistrzostwach Polski. Zawodnicy, którzy chcą wziąć udział w zawodach indywidualnych mają spory wybór. Niemal co weekend odbywają się rozgrywki, w którymś z dużych miast. Amatorski charakter tej dyscypliny w Polsce ma też plusy. Przy odrobinie szczęścia, podczas zawodów można zagrać z mistrzem Polski, co w innych profesjonalnych dyscyplinach byłoby niemożliwe.

 

Dlaczego warto mieć w życiu pasję?

 

Pasja nadaje naszemu życiu sens. Nadaje mu cel. Jest naszą potrzebą, którą chcemy realizować. Squash może nie do końca jest dla mnie pasją, ale jest na pewno koniecznością, która wiąże się z wielką przyjemnością. Koniecznością, ponieważ nie potrafię funkcjonować bez wysiłku fizycznego.

 

Uwielbiam, kiedy mogę całkowicie wyłączyć umysł z pracy i udaje mi się uchwycić podczas gry stan… „euforyczny”. W takich rzadkich chwilach ciało reaguje odruchowo i natychmiastowo. Przestaje się popełniać błędy, przewiduje się co zrobi przeciwnik, „samo się wie” jakie będzie kolejne zagranie. Squash jest tylko środkiem do osiągnięcia takiego stanu. Wiem, że w każdym sporcie można go przeżywać, ale potrzebny jest do tego regularny trening, a tylko squash daje mi taką możliwość.

 

Praca ukształtowała moje sportowe cechy. Przede wszystkim pokazała mi, że będąc średnim, ale upartym można odnosić sukcesy. Tak samo jest w sporcie z regularnym treningiem. Ponadto, praca naukowa to głównie upadki i niepowodzenia. Próbujemy bezskutecznie rozwiązać problem osiemdziesiąt razy i dopiero za osiemdziesiątym pierwszym wyjdzie coś sensownego. Taki upór bardzo pomaga w trenowaniu.

 

Gdy coś mi nie wychodzi, wiem, że jak będę powtarzał ten element gry wielokrotnie, to wreszcie ciało się go nauczy. Zacznę go wykorzystywać podświadomie. Gdy nie gram w squasha, przestaje mi iść w pracy naukowej. Po dużym wysiłku nowe pomysły same przychodzą do głowy, wraca apetyt na pracę. Nauka i squash są dla mnie silnie sprzężone.

 

Rozmawiała Małgorzata Trocha


Data dodania:2020-11-23
Data aktualizacji
Data zakończenia
Wprowadzone przez:
Małgorzata Trocha
Zdjęcia
prof. Tomasz Czyszanowski podczas gry w squasha, fot. Adam  Zagajewski

Uczelnia

Wydziały I JEDNOSTKI UCZELNIANE